Londyn, 26.04.2006r.
- I znowu to słońce!
Kochałam jego
promienie, ale do czasu. Zawsze, gdy tylko to wielkie, jasne coś pojawiało się
na niebie moja głowa błagalnie namawiała mnie do zażycia tabletki i usunięcia
się w cień. Migreno, jesteś beznadziejna.
- Daj spokój. Pada
deszcz- ty marudzisz, świeci piękne słoneczko- też marudzisz. – chłopak
pocieszyciel. Wspaniały, co? Generalnie nie rozumiałam dlaczego jestem z
Davidem. To uczucie, które było między nami jeszcze 2 lata temu totalnie się
wypaliło. Byłam do niego przywiązana i jedynie to mnie przy nim jeszcze
trzymało. Miałam zamiar to zakończyć, ale ciągle się powstrzymywałam. A
przecież doskonale wiedziałam, że zdradza mnie na imprezach swoich kumpli,
czyt. w każdy weekend. To nie miało sensu. – Masz loda, jedz.
- Sam sobie go
zjedz. Kurwa, mam Cię dosyć! Jesteś zbędnym elementem w moim życiu. Myślisz, że
ja o niczym nie wiem?
- O co Ci chodzi? –
spytał spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Pieprzone niewiniątko.
- Och, przestań
udawać, perfekcyjny kłamco. Ana, Suzan, Patricia, Lizzie, Daniele i wiele
innych. A Twoi kumple? To już w ogóle totalna żenada.
Ja wiedziałam co
jest grane, on też wiedział. Swoją drogą sama nie byłam zupełnie bez winy.
Całkiem niedawno w odwecie za całą krzywdę jaką mi wyrządził- również go
zdradziłam. Nie byłam z tego przesadnie dumna, ale fakt pozostaje faktem.
Powolnym krokiem
ruszyłam w stronę Big Bena, czując się świeża, wolna i pełna niespożytej
energii. Nawet ten uciążliwy głowy był lepszy niż spędzanie czasu z tym idiotą.
- Zaczekaj... -
usłyszałam za sobą. Nie no, po co on za mną biegnie?
- Naprawdę? Będziesz
teraz przepraszał na kolanach? – uwierzcie, widok tego błazna klęczącego przede
mną ze złożonymi dłońmi był cholernie zabawny. Nie mogłam już powstrzymać
śmiechu. Mój głos zwrócił uwagę przechodniów. – Trzeba przyznać, że nadajesz
się na kretyna roku. A teraz spadaj, nie zamierzam z Tobą rozmawiać. Pa, cześć!
– rzuciłam na odchodnym, niemalże salutując dłonią.
- Zrobiłaś to?!
Kochana, zaraz kupię 6-pak i do Ciebie wpadam. Trzeba to opić. Nareszcie
zmądrzałaś, dziewczyno!
Głos mojej
przyjaciółki Katie po drugiej stronie telefonu, zawsze dodawał mi otuchy. No
dobra, może z jednym wyjątkiem; kiedy się kłóciłyśmy. Wtedy raczej wprawiał
mnie w smutek, niż radość.
Zeszłam do kuchni,
wzięłam to co było w lodówce i zrobiłam szybką sałatkę. Niecałą godzinę później
w moich drzwiach stanęła Kate.
- Dawaj mi to piwsko
i wbijaj na górę. – poleciłam i ruszyłam do pokoju z prowiantem.
Cały wieczór upłynął
nam na pogawędkach, zastanawianiu się „dlaczego tak, a nie inaczej”,
wsłuchiwaniu się w dźwięki Rainbow, Motorhead i The Doors. Jak zwykle, po
odpowiednim upojeniu alkoholowym zaczęłam opowiadać o swoich przygodach
seksualnych. Hm, normalka.
- Ścisz to.
- Co?... Co ty do
cholery wyprawiasz? – złożyłam zdanie, wypowiadając je pijackim akcentem.
Katie zachowywała
się co najmniej… dziwnie. Zaczęła chodzić po pokoju, przystawiać ucho do
ściany, raz po raz biegając od jednej do drugiej i wsłuchując się niczym w rytm
rock n’ rolla. – Hm, dowiem się? – ponownie zadałam pytanie, na które rzecz
jasna nie doczekałam się odpowiedzi. Po chwili dziewczyna z powrotem wróciła na
swoje miejsce i chwyciła za butelkę prawie już pustą.
- Wydawało mi się.
Tak, to wiele
wyjaśnia!
- Cii, zamknij się.
– teraz ja to usłyszałam. Bas, perkusja? O co tutaj chodzi?! Przecież za
pieprzoną ścianą nie mieszkają żadni muzycy, a tym bardziej zdziwiło mnie to,
gdyż za ścianą chyba nikt nie mieszkał. Poprzedni lokatorzy wyprowadzili się
tak szybko, jak tutaj zagościli, więc czyżby jakieś niesforne dzieciaki? Natychmiast
wzięłam szklankę, przystawiłam ją do ściany i nadstawiłam ucho.
- Kurwa... ale ich
opierdolę!
Za sobą usłyszałam
tylko jakieś krzyki mojej kumpeli. Wybiegłam z mieszkania, wpadając na
pozostałych lokatorów. Zupełnie się tym nie przejmując, udałam się do drzwi
naprzeciwko. Żadnego nazwiska, zerwany kabel od dzwonka, drzwi przestarzałe…
Czy ktoś mógłby tutaj mieszkać?
- Okropność. – mruknęłam
do siebie, z obrzydzeniem pukając. Czułam się tak jakby ten drewniany prostokąt
miał zamiar pogryźć mi palce.
Cisza.
Ponownie zapukałam.
I tak pięć razy.
Nic.
Wróciłam do
mieszkania, będąc pewna, że teraz hałasy zza ściany ustąpią. Jeżeli byli tam
jacyś pijacy czy bandyci to teraz z pewnością uciekną.
Znowu.
Ten sam hałas;
rozstrojona gitara, bębny perkusji, nieudolny bas i głośne rozmowy.
- Ja im pokażę! –
moje groźby brzmiały jakbym co najmniej była szefem mafii… no dobra, może
trochę przesadziłam, bo Katie stanęła za mną i ze śmiechem obserwowała moje
zachowanie
- Jeżeli wydaje Ci
się, że wyglądasz groźnie to wyprowadzę Cię z błędu… jesteś raczej jak... fanki
idiotycznych boysbandów, które odgrażają się hejterom.
- Chciałaś, żeby
zrobiło mi się przykro?
- Nie, po prostu Cię
uświadamiam.
- Dzięki za radę,
ale żadne pajace nie będą przeszkadzać prawilnym obywatelom podczas ciszy
nocnej!... Kurwa, to było mądre, co? – mój wywód był niezwykle inteligentny,
niespodziewanie.
- Czujesz to? –
spytała brunetka, wychodząc na korytarz. Zaciągnęłam się mocno powietrzem, by
chwilę później zacząć głośno kaszleć.
- Trawa, dużo trawy,
w chuj dużo trawy i fajki… Wódka, czuję rozlaną wódkę… niedobrze mi.
Niestety czy też
stety zapach wódki cholernie mnie obrzydzał, od razu miałam ochotę zwymiotować.
Schyliłam się,
zatykając dłonią usta i wtedy to zauważyłam.
- Butelka?!
Natychmiast
podbiegłam w kąt korytarza, by właśnie tam odkryć puste szkło po whiskey.
W tym samym momencie
usłyszałam wołanie przyjaciółki.
- Maddie, chodź
tutaj.
Jej przerażony, a
zarazem podekscytowany głos dodawał pikanterii do całej tej sytuacji; mieszkanie
opuszczone od lat 80, które miało tylko jedną parę lokatorów i to rok lub dwa
lata temu, nagle tętni życiem. Właściciel mieszka poza miastem i przypuszczam,
że gdyby już zagościł w skromnym progach tej londyńskiej kamienicy, to zapewne
najpierw odkurzyłby te pajęczyny dookoła zapleśniałych drzwi.
Kurewsko ciekawa, co
czeka po drugiej stronie podeszłam do Kate i wtedy dopiero doznałam szoku...
____________________________________________________
Witam ponownie!
Wybaczcie jeżeli 'to' powyżej jest niespójne i chwilowo niewciągające.
Postaram się ponownie wdrążyć w pisanie, oby mi to wyszło!
:)
Wszystko co potrzebne (dla ciekawskich :>) zawarłam w zakładce powyżej, pt. "Autorka".
Zapraszam do komentowania i wpisywania się do "księgi gości" :)